niedziela, 28 lutego 2016

É.E.Schmitt "Sekta egoistów"- refleksje

Éric-Emmanuel Schmitt
"Sekta Egoistów"
Wydawnictwo: Znak literanova 
Rok wydania: 2015

Francja. Zmęczony przeglądaniem materiałów do swojego doktoratu Gerard zaczyna dla rozrywki kartkować wydany w XVIII wieku "Słownik patriotyczny". Tam pod hasłem EGOIZM znajduje notkę biograficzną o Gaspardzie Languenhaercie- założycielu Sekty Egoistów-tajemniczego stowarzyszenia, którego członkowie żyli w uwielbieniu dla samego siebie. Mężczyzna postanawia dowiedzieć się więcej. Przeszukuje archiwa, szuka starych książek na stoiskach bukinistów, koresponduje z zagranicznymi bibliotekami, w końcu wyrusza w podróż po Europie śladami tajemniczego Gasparda.
Z czasem chęć poznania prawdy staje się jego prawdziwą obsesją...

,,A zatem Diderot utwierdzał mnie w tym przekonaniu: szalona przygoda Languenhaerta i jego sekty była jak najbardziej faktem historycznym. W tej sytuacji  po raz pierwszy postanowiłem zrobić sobie wakacje od swoich badań. Do diabła z moją pracą naukową, żegnaj moja rozprawo doktorska. Chciałem się dowiedzieć czegoś więcej i postanowiłem poświęcić się Gaspardowi''
          Éric-Emmanuel Schmitt "Sekta egoistów", s. 29.  

Zapewne każdy z Was ma swoich ulubionych autorów, w których książkach się zaczytuje.
Z utęsknieniem czekacie na pojawienie się kolejnych tytułów na księgarnianych i bibliotecznych półkach. Traktujecie je jako czytelnicze must have. Uznajecie za pewnik, że nowy utwór tego właśnie pisarza wam się spodoba. W końcu nadchodzi ta chwila. Książka trafia w wasze ręce, zaczynacie czytać i ... klops, zonk, skucha (niepotrzebne skreślić).
Czytacie jednak twardo w nadziei, że akcja się rozwinie. Czasami kontynuujecie lekturę z szacunku dla autora, chociaż kusi Was, żeby tę książkę sobie po prostu darować. 

Brzmi znajomo? 

Przyznam się, że podobne rozterki przeżywałam, czytając prozatorski debiut Érica-Emmanuela Schmitta, który zawsze urzekał mnie tym, iż potrafił tak pięknie pisać o miłości, cierpieniu, przyjaźni, marzeniach i tęsknocie, czyli o wszystkim tym co stanowi treść ludzkiego życia. Jego książki były dla mnie i nadal są kopalnią przepięknych i trafnych cytatów. Nie ma co się dziwić, że byłam bardzo podekscytowana, gdy dowiedziałam, się że Wydawnictwo Znak literanova zamierza wydać dotąd niepublikowaną w Polsce "Sektę egoistów". 

Z niecierpliwością wyglądałam jej premiery. W końcu się doczekałam, a nawet ku mojej uciesze udało mi się tę książkę wygrać w jednym z konkursów internetowych. Oczywiście, zasiliła stos do przeczytania. Sięgnęłam po nią dopiero w ramach przeprowadzonego na Facebooku Wyzwania Schmittowskiego. Podczas trwania tej akcji zapoznałam się również z dwoma utworami Schmitta, czyli z dramatem "Małe zbrodnie małżeńskie" oraz zbiorem dramatów "Intrygantki", po  lekturze których miałam bardzo mieszane uczucia. 

"Sekta egoistów" natomiast wydała mi się z każdą następną stroną coraz bardziej nużąca. Moim zdaniem utwór jest przepełniony filozoficznymi teoriami i dysputami na temat sensu istnienia człowieka i roli, jaką odgrywa bądź chce sobie przypisać człowiek. To wszystko uniemożliwia zrozumienie tej historii czytelnikowi, który, w przeciwieństwie do samego autora, częstokroć nie ma kierunkowego wykształcenia lub nie interesuje się metafizyką .

Dlatego odradzam tę książkę czytelnikom, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z É.E. Schmittem, którym poleciłabym najpierw lekturę np. "Księgi o Niewidzialnym", która zawiera m.in. najbardziej znany utwór autora, czyli "Oskara i panią Różę". Przedwczesna lektura "Sekty Egoistów" mogłaby ich niepotrzebnie zrazić do jego twórczości. 

Nie wszystko jednak w tej powieści mnie rozczarowało. Piorunujące wrażenie zrobił na mnie sposób, w jaki zostało zobrazowane ludzkie szaleństwo. Trzeba przyznać, że ten opis bardzo zadziałał na moją wyobraźnię. Ponadto, jeżeli tak jak ja lubicie czytać o wyglądzie bibliotek, to warto sięgnąć po tę książkę choćby tylko dla tych jej fragmentów. Należy również oddać É.E. Schmittowi honor za bardzo zaskakujące czytelnika zakończenie utworu.



sobota, 27 lutego 2016

Obsesyjna Biblioteczka TAG

Aby urozmaicić treści na blogu i umilić Wam oczekiwanie na kolejną recenzję, postanowiłam zrobić TAG. Nieprzypadkowo mój wybór padł na TAG, którego autorką jest Agnieszka z bloga Obsesyjna Biblioteczka

Link do TAGU znajdziecie TUTAJ

Niektóre książki wybrałam spontanicznie. Niekiedy jednak musiałam przekopać swoją biblioteczkę na Lubimy czytać, bo pamięć ludzka bywa zawodna, a i wiek ma przecież swoje prawa ;)

Zatem do dzieła.

O jak ogranie. Książka nafaszerowana schematami, przewidywalne.
Takich książek jest mnóstwo, ale najbardziej utkwiły mi w pamięci „Serenada, czyli moje życie niecodzienne” Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk oraz „Lato w Jagódce” Katarzyny Michalak. Schematyczne oparte o baśń Kopciuszku, tudzież innym Brzydkim Kaczątku. Kończą się oczywiście cudowną przemianą głównej bohaterki, która spotyka swojego księcia na białym koniu. 
 Któż z nas jednak nie lubi baśni? ;)

B jak bubel. Twoje rozczarowanie książkowe ubiegłego roku.
Największym rozczarowaniem 2015 r. była „Historia kotów” Madelin Swan. Nie mam kota, ale koty zawsze mnie fascynowały, bo skrywały jakąś nieodkrytą tajemnicę. Książka miała być źródłem wielu ciekawostek i byłą nią niewątpliwie, ale głównie dotyczyły one wszelkich form tortur i znęcania się nad tymi niezwykłymi zwierzętami w poszczególnych epokach. 

S jak samotność. Książka o samotności, która dała Ci do myślenia.
„Papusza” Angeliki Kuźniak, czyli biografia romskiej poetki, która za życia była uznawana za zdrajczynię cygańskiej tradycji i dlatego w swojej społeczności była skazana na samotność . 

E jak ekscytacja. Największa Twoja ekscytacja związana z książkami.
Największą ekscytacją ostatnich miesięcy była moja prywatna biblioteczka z regałami od podłogi aż po sufit. :) 

S jak smutek. Najsmutniejsza książka, jaką miałeś/łaś okazję kiedykolwiek przeczytać.
„Charlotte” Davida Foenkinosa. Opowiada tragiczne losy młodej żydowskiej malarki Charlotte Salomon. Z tej książki bije dojmujący smutek. Jej lektura uwalnia cały wachlarz emocji. Jedne z nich to bezsilność i wściekłość z powodu tylu ofiar Holocaustu unicestwionych w imię chorej, opartej na lęku i niewiedzy ideologii.

Y jak yeti. Najdziwniejsza powieść, jaką miałeś/miałaś okazję w życiu przeczytać.
Wydaje mi się, że jak do tej pory najdziwniejszą książką, jaką przeczytałam był „Trans-Atlantyk” Witolda Gombrowicza, czyli satyra na polski patriotyzm, czasem nazywany parodią „Pana Tadeusza”. To co Gombrowicz wyczynia w tej książce z językiem to istny kosmos. „Ferdydurke” przy tym to pikuś. Nawiasem mówiąc, ta ostatnia to jedna z moich ulubionych lektur szkolnych.

N jak nowość. Nowość, którą najchętniej byś przeczytał/ła i dlaczego?
„Audrey w domu” autorstwa Luca Dottiego, czyli młodszego syna Audrey Hepburn. Uwielbiam Audrey  jako aktorkę i ikonę stylu oraz podziwiam ją za aktywną działalność na rzecz UNICEFU.
Ta książka pozwoli mi jeszcze bardziej zgłębić jej bogatą biografię. Mam nadzieję, że ta książka zachwyci mnie tak bardzo jak „Uosobienie elegancji”, czyli biografia Audrey napisana przez jej pierworodnego syna Seana Hepburna Ferrera. 

A jak asertywność. Książką, przed którą się bronisz nogami i rękami. Dlaczego?
Pytanie tendencyjne. Bronię się oczywiście przed Greyem, ale wcale nie przed sięgnięciem po tę pozycję, ale przed jej przeczytaniem do końca. Utknęłam na 20. stronie i dalej już chyba nie ruszę. Moja wewnętrzna bogini mówi: NIE!!!

B jak baśń. Twoja ulubiona baśń albo powieść z motywem baśniowym.
Oczywiście „Zaklinacz słów” Shirin Kader. Napisana przepięknym językiem książka inspirowana orientalnymi baśniami. Lektura tej książki jest jak filiżanka aromatycznej kawy bądź herbaty, którą pije się nieśpiesznie małymi łykami i za nic w świecie nie chce się jej skończyć. 

I jak inspiracja. Opowieść, która zainspirowała Cię do tworzenia/stworzenia czegoś własnego. 
Chyba jeszcze nie znalazłam takiej książki.

B jak biblioteczka. Co koniecznie musi znajdować się w Twojej biblioteczce.
Mojej biblioteczki nie wyobrażam sobie bez „Jeżycjady” Małgorzaty Musierowicz, Serii „Ania z Zielonego Wzgórza”,"Mistrza i Małgorzaty" Michaiła Bułhakowa, książek Carlosa Ruiza Zafona, Marshy Mehran oraz Moniki Szwai, książek o Japonii, a także „Severiny” Rodrigo Rey Rosy i „Domu z papieru” Carlosa Marii Dominguez. Ta ostatnia zawiera doskonały i zarazem przerażający obraz prawdziwej czytelniczej obsesji. 

L jak lenistwo. Książka z którą się można lenić pół dnia albo nawet cały.
Na to pytanie odpowiem bez wahania. Książkami, z którymi mogłabym oddać się słodkiemu lenistwu są książki zmarłej niedawno Moniki Szwai. Są to książki o różnorodnej, niekiedy trudnej społecznej tematyce, ale wszystko jest przedstawione w tak subtelny. Śmieszą, wzruszają, zachwycają życiową mądrością autorki, która miała niezwykły talent do kreowania postaci i snucia opowieści. 

I jak igła. Książka, która utonęła w zalewie wydawanych publikacji, jest mało widoczna, niedostatecznie promowana a zasługująca na promocję.
"Lektor z pociągu 6.27" Jeana-Paula Didierlaurenta.

E jak eksperyment. Jak bardzo jesteś otwarty/otwarta na czytelnicze eksperymenty i gatunki, których nie znasz?
Staram się nie zamykać na nowe gatunki i autorów, ale nie odważę się chyba nigdy czytać horrorów i książek fantasy. Możliwe jednak, że trafię na książki z tych gatunków, które wywołają u mnie efekt WOW.

C jak cukierek. Książka, której fabuła jest przesłodzona, że aż mdła.
Mam wysoki próg tolerancji, więc jeszcze mnie nie zemdliło od nadmiaru słodyczy w fabule. Widocznie wszystko przede mną. Oczywiście mogłabym powiedzieć, że książki o Ani są przesłodzone, ale przecież w tym właśnie tkwi ich urok. 

Z jak zemsta. Książka o zemście, która wciągnęła Cię po uszy.
"Cudzoziemka" Marii Kuncewiczowej. Główna bohaterka mści się na swojej rodzinie za swoje życiowe niepowodzenia. Kolejna pozycja na liście moich ulubionych lektur szkolnych.

K jak kara. Jaka lektura byłaby dla Ciebie najgorszą karą?
„Jądro ciemności” Josepha Conrada. Przeczytałam, ale nigdy więcej. 

A jak akceptacja. Z bohaterami jakiej powieści zgadzasz się, w pełni akceptujesz ich wybory?
Wydaję mi się, że nie utożsamiam się aż tak mocno z postaciami z książek, które czytam. Gdybym miała jednak wybierać, to pewnie zachowałabym się podobnie  jak główna bohaterka "Serwantki" Moniki Sawickiej.

Uff. Trochę się rozgadałam, ale dzięki temu może  poznaliście mnie lepiej.

Zapraszam do TAGU kolejne osoby. Jeżeli macie ochotę, możecie zamieścić odpowiedzi na powyższe pytania w komentarzach albo na swoich blogach. Jestem bardzo ciekawa, jak będą wyglądały wasze zmagania z poszczególnymi kategoriami. 

Pozdrawiam,
Charlotte.Allen

poniedziałek, 15 lutego 2016

Michael Dobbs "House of cards. Ostatnie rozdanie"-recenzja

Autor: Michael Dobbs
Tytuł: "House of cards. Ostatnie rozdanie"
Wydawnictwo: Znak literanova
Rok wydanie: 2016



Miejsce akcji: Londyn, Downing Street nr 10.
Francis Urquart, premier Wielkiej Brytanii, polityczny weteran przeżywa przełomowy moment w swojej karierze. Zbliżają się kolejne wybory parlamentarne. Zachodzi duże prawdopodobieństwo, że znowu zostanie mu powierzona misja utworzenia rządu. Jednakże na drodze do osiągnięcia sukcesu napotyka on szereg przeszkód. W partii następuje rozłam, młode pokolenie polityków ma ambicję przejęcia władzy. Nie sprzyja mu również napięta sytuacja międzynarodowa, zwłaszcza grecko-turecki konflikt na Cyprze, który Brytyjczycy próbują zażegnać, uczestnicząc w rokowaniach pokojowych w charakterze mediatorów. Ponadto dają o sobie znać demony z przeszłości, które nie pozwolą o sobie zapomnieć.

Czy główny bohater stanie do walki o wszystko? Czy ocali zbudowane przez siebie imperium?  

Michael Dobbs to dawny członek rządu Żelaznej Damy- premier Margaret Thatcher. Nie ukrywa, że w swoich książkach inspiruje się doświadczeniami zdobytymi w polityce, Stworzona przez niego seria "House of Cards" to świetny przykład porywającej political fiction oraz thrillerów trzymających czytelnika w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. W ostatnim tomie trylogii autor przedstawia człowieka w jesieni życia, który wprawdzie znajduje się u schyłku swojej kariery politycznej, ale nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Nadal rządzi, wciąż rozdaje karty w tej jakże bezlitosnej grze.

"Wielkiego człowieka ocenia się po tym, jak wysoko się wspiął, nie po tym , jak długo potrafił wytrwać na kolanach. Kiedy przyjdzie na niego pora, nie odejdzie w milczeniu, ale z takim przytupem, że echo tego zgiełku będzie rozbrzmiewać przez wieki. Francis Urquart będzie panem własnego losu"Michael Dobbs "House of cards. Ostatnie rozdanie" 

W treści powieści, tak jak w jej poprzedniczkach, odnajdujemy obraz bezwzględnego świata polityki i biznesu, w którym cel uświęca środki oraz dominują pieniądz i towarzyskie wpływy. Tutaj nikt nie jest tym, za kogo się podaje. Prawda zaś jest kreowana przez media, którymi rządzą skorumpowani wydawcy. 

Gorąco polecam lekturę całej serii, niezależnie od tego czy oglądaliście, czy dopiero zamierzacie obejrzeć jej amerykańską serialową adaptację. Warto też poznać brytyjski serial "House of cards" (Dom z kart) będący ekranizacją książek Michaela Dobbsa. Ta produkcja powstała w latach 90-tych, a więc na długo przed tym jak świat oszalał na punkcie intryg prezydenta Franka Underwooda.. :)




czwartek, 4 lutego 2016

Anglikiem być - "Lista pana Rosenbluma" Natasha Solomons- recenzja

Autor: Natasha Solomons 
Tytuł: Lista pana Rosenbluma
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Seria: Salamandra
Rok wydania: 2010


Lata 30-te XX stulecia, Europa w przededniu wybuchu II Wojny Światowej. W Niemczech rosną nastroje antysemickie. W obawie przed prześladowaniem ze strony nazistów. Jack Morris Rosenblum razem z żoną i maleńką córeczką w ramach masowej akcji ekspatriacyjnej ucieka do Wielkiej Brytanii.


Po opuszczeniu statku każdy nowo przybyły otrzymuje niewielką broszurkę zwaną "Zbiorem przydatnych informacji". Określa ona zasady mające ułatwić im adaptację w nowym kraju. Po jej otrzymaniu Jack stawia przed sobą jeden jedyny cel, którego osiągnięciu podporządkowuje swoje wszystkie działania. Chce, a raczej musi stać się prawdziwym Anglikiem. Aby to osiągnąć mężczyzna stara się realizować kolejne wskazówki z poradnika. Między innymi uczy się języka, sprawia sobie nowe ubranie, kupuje nowe auto i stara się przestrzegać zasad kindersztuby i nie rozmawia publicznie po niemiecku. Z czasem zaczyna dopisywać do listy kolejne punkty i opatrywać je własnymi komentarzami. 
Pewnego dnia mężczyzna stwierdza jednak, że prawdziwy Anglik powinien należeć do klubu golfowego. Kiedy jednak wszystkie miejscowe kluby odrzucają jego podania, Jack postanawia zbudować własne pole do gry...

"Owszem, chciał być Anglikiem, ale musiało kryć się za tym coś jeszcze, jakaś inna przyczyna obsesji na punkcie tej gry. Może lubił golfa z uwagi na jego reguły-w obrębie tych praw mieścił się logiczny porządek. Jeśli się grało i przestrzegało reguł, to na wozie czy pod wozem, było się bezpiecznym. (...) Golf, sam w sobie, był piękną listą zasad."

  Natasha Solomons , Lista pana Rosenbluma , s. 86.

"Lista pana Rosenbluma" to nie tylko opowieść o tym, jak dążąc do asymilacji ze społeczeństwem, zachować własną tożsamość i tradycje przodków. Jest to także, o ile nie przede wszystkim opowieść o tym, że, jakkolwiek wydawałoby się to banalne, warto marzyć i uparcie zmierzać do realizacji swoich pragnień. Wreszcie jest to historia o przyjaźni i miłości, którą często doceniamy dopiero wtedy, gdy uświadomimy sobie, jak łatwo moglibyśmy ją stracić. 

Wielkim walorem powieści jest również jej świetne tłumaczenie. Pani Aleksandra Górska świetnie oddała różnorodność języka wszystkich występujących w książce warstw społecznych. Sprawiła na przykład, że angielscy rolnicy przemówili gwarą. 









środa, 3 lutego 2016

Styczniowe podsumowanie i lutowe plany

Ani się obejrzałam, a to już minął  miesiąc mojego pobytu w blogosferze.

Powoli wzrasta liczba obserwatorów bloga. Jeszcze więcej polubiło stronę Biblioteczki Książek Nieprzeczytanych na FB, sporo osób zainteresowało się też moimi aktywnościami na Instagramie. 
 
Dziękuję za to, że jesteście. :)

Tyle tytułem wstępu, a teraz czas na nieco spóźnione podsumowanie stycznia.


W ubiegłym miesiącu przeczytałam  3 książki, z czego dwie pochodziły z moich własnych zbiorów, a jedna z biblioteki.

Lista przedstawia się następująco:


1. Olga Tokarczuk "Księgi Jakubowe" - recenzja TUTAJ.


2. Jerzy Bralczyk, Michał Ogórek "Na drugie Stanisław. Nowa księga imion" - recenzja TUTAJ



3.  "Szwecja czyta. Polska czyta" Praca zbiorowa pod red. Katarzyny Tubylewicz i Agaty Diduszko-Zyglewskiej. - ciekawy zbiór wywiadów na temat stanu czytelnictwa po obydwu stronach Bałtyku.


Źródło okładki: Krytyka Polityczna


Poza tym jeszcze w styczniu zaczęłam czytać "Listę Pana Rosenbluma" Natashy Solomons, którą skończyłam czytać dopiero dziś, stąd zaliczam ją już do pozycji przeczytanych w lutym, chociaż nie ukrywam, że kusiło mnie by nieco naciągnąć sobie statystyki.
Recenzję tej książki postaram się zamieścić już jutro.

A teraz wyznanie zakupoholiczki.

W styczniu kupiłam tylko dwie książki, czyli dwa tomy z Kolekcji Książek 
Katarzyny Michalak:
1. "Powrót do Ferrinu. Tom I",
2. "Powrót do Ferrinu Tom II".



To nie są jednak wszystkie książki, jakie zasiliły moje stosy książek do przeczytania, ponieważ po pierwsze 19 stycznia świętowałam urodziny, a kilka dni później była Wymienialnia Książek w Olsztyńskim BWA. Tym sposobem zdobyłam jeszcze 9 nowych książek.

Zestaw nr 1 (urodzinowy)

             

   1. Wolf Kielich "Podróżniczki. W gorsecie i krynolinie przez dzikie ostępy",
   2. Bertrand Meyer-Stabley "Buckingham za zamkniętymi drzwiami",
   3. Mia March "Klub Filmowy Meryl Streep".

Zestaw 2 (Wymienialniowy)



1. Urszula Witkowska, Iwonka Witkowska "Czytuś odkrywa tajemnice. Skąd się biorą książki" (tę książkę wzięłam na prezent dla mojego bratanka, ponieważ już miałam jeden egzemplarz),
2. Ali Shaw "Dziewczyna o szklanych stopach",
3. Zhou Wei Hui "Szanghajska Kochanka",
4. Tom Clancy "Kolekcjoner",
5. Brunonia Barry "Wróżby z koronek",
6. Alicia Clifford "Między wierszami".


TBR
A teraz czas  na stosik do przeczytania w lutym.
Wszystkich 5 książek pochodzi z mojej biblioteczki.


1. Sonieczka "Ludmiła Ulicka",
2. Eric Emmanuel Schmitt "Intrygantki",
3. Eric Emmanuel Schmitt "Sekta Egoistów",
4. Włodzimierz Kowalewski "Excentrycy",
5. Elizabeth Gilbert "Botanika duszy"- zaległa lektura ze stycznia.


Poza tym chciałabym jeszcze zacząć w tym miesiącu "House of cards. Ostatnie rozdanie" Michaela Dobbsa, który dziś zagościł w moim czytniku. :) Nie mogę się doczekać kolejnych intryg głównego bohatera. :)


A jak Wam idzie wyczytywanie stosów?  Jakie macie książkowe plany na luty?